piątek, 6 lipca 2012

Open'er 2012 - dzień 2. (rosa na włosach)


Rzeźba (instalacja),
którą ja nazwałem "Oset"
oraz mgła.
Drugi dzień Open'era przebiegł pod znakiem mgły (takie zjawisko atmosferyczne, nie zespół), która miała swoją premierę na tym festiwalu. Mimo to, mi i znajomym, udało się nie zgubić oraz dojrzeć scenę, z efektem rozmycia wygenerowanym przez mgłę. ;-)
Dzień odbył się dla mnie bez większych hitów, ale byłem miło zaskoczony jakością i rockową gatunkowością koncertów, na których byłem. Jeśli to co można usłyszeć na Open'erze jest reprezentacyjną próbką tego co się dzieje w muzyce, to mogę powiedzieć, że cieszy mnie, że rock trzyma się dobrze. :-)
"Oset" w nocy
(i mgle)
Z wczorajszych koncertów najbardziej spodobały mi się zespoły The Maccabees oraz Dry The River. Mogę o nich napisać, że są to po prostu dobre, rockowe zespoły. Kolejne miejsca zajęły u mnie zespoły: Bon Iver oraz Iza Lach.
Lubiący folkowe klimaty mogli posłuchać bardzo dobrych koncertów Kapeli Ze Wsi Warszawa oraz Paula i Karol. Kapela... podobała mi się bardziej, ale Paulę i Karola podziwiam za wykrzesanie niesamowitej energii grubo po północy.

Do opisania pozostał mi jeszcze wczorajszy główny punkt programu: Penderecki/Greenwood. Ten koncert był momentem, który mi przypomniał, dlaczego nie lubię współczesnej muzyki klasycznej. Uświadomiłem sobie, że chociaż nie przepadam za reggae czy hip-hopem to istnieje bardziej męcząca muzyka. Dzielnie wytrzymałem jakieś 45 minut tego koncertu (oczywiście byli ode mnie dzielniejsi ludzie) głównie po to by utwierdzić się w przekonaniu, że kakofonia i niszczenie instrumentów muzycznych nie są tym co lubię słuchać. Nie dziwię się, że 50 lat temu nikt tego nie chciał wykonywać... Potrafię docenić emocjonalną jakość przekazu "Trenu Ofiarom Hiroszimy". W tym utworze dało się usłyszeć przerażenie, krzyki ofiar, zniszczenia będące efektem bomby atomowej. Mimo to taki typ muzyki całkowicie mi nie odpowiada. Kolejnym utworem Pendereckiego była "Polymorfia". Kompozycja powstała na bazie encefalogramów pacjentów zakładu psychiatrycznego, słuchających "Trenu Ofiarom Hiroszimy". Mogę tylko założyć, że finał tego utworu, który był dość melodyczny i trwał kilkanaście sekund wyrażał ulgę pacjentów, po tym jak skończono im grać "Tren..." Jeśli chodzi o utwory Greenwooda, to nie były tak męczące, ale też nie przemówiły do mnie.

Teraz czekam z niecierpliwością na koncerty 3. dnia - Franz Ferdinand i The Cardigans to zespoły, które bardzo lubię. W szczególności ten drugi mnie ciekawi, ponieważ The Cardigans był jednym z moich ulubionych zespołów w moich studenckich czasach. :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz