- Misia Ff - najlepszy z polskich wykonawców jakich słuchałem w tym roku. Czystą przyjemnością było ją słuchać leżąc w słoneczku na trawie i zbierając siły. Publiczność pod sceną za to bawiła się bardzo dobrze, bo Misia ma bardzo dobry kontakt z publicznością. Dziś jeszcze do posłuchania na scenie w mieście;
- Foals - po prostu bardzo dobry koncert;
- Mela Koteluk - mdła muzyka do tego okraszona przeciętnym głosem. Na szczęście szybko zaczynał się następny koncert na innej scenie;
- Wild Beasts - jeden z najciekawszych dla mnie zespołów tego Open'era. Grali bardzo różnorodny, ciekawy melodycznie rock. Prawie każdy ich utwór był w innym stylu muzycznym i każdy bardzo dobry;
- Jack White - ogromny tłum i mocny koncert. Swoje ostre i charakterystyczne brzmienie Jack przeplatał country (ale nie za dużo). Wszystkie utwory miały znakomite, koncertowe, dłuższe wykonania z mnóstwem solówek. A gdy Jack grał swoje hity to publiczność po prostu szalała;
- Ben Howard - po Jacku White'cie bardzo dobrze słuchało się spokojnej, balladowej i dobrze zagranej muzyki. Miłe odprężenie po ostrym rockowym brzmieniu wcześniejszego koncertu
- Lykke Li - choć zgromadziła dość dużo publiczności to ja po 3 utworach sobie darowałem. Jej skrzeczący, nieprzyjemny głos po prostu mnie drażnił.
Na szczęście np. Misia Ff nie grała w takim nastroju i potrafiła bawić się z publicznością. Cieszy mnie, że przynajmniej niektórzy polscy wykonawcy potrafią się znaleźć na takim festiwalu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz