czwartek, 17 maja 2012

Clementine > Amarok aka "yum remove amarok"

Był taki czas, kiedy szczytem osiągnięć w dziedzinie odtwarzaczy muzyki były produkty WinAmpopodobne. Pod Linuksami rządził wtedy XMMS. Pojawił się jednak Amarok, który dla mnie zrewolucjonizował sposób w jaki powinien zachowywać się komputerowy odtwarzacz muzyki.
Amarok w wersjach 1.x był najlepszym odtwarzaczem wykorzystującym koncepcję biblioteki muzyki (której nie wymuszał na użytkowniku). Wygoda tworzenia playlist oraz kopiowania muzyki na urządzenia przenośne nie miała sobie równych. Dodatkowo miał często wykorzystywaną przeze mnie opcję wyświetlania informacji kontekstowych o utworze, albumie, artyście. Był to dla mnie odtwarzacz idealny.

Niestety twórcy Amaroka zachorowali na to samo co twórcy KDE 4. Ubzdurali sobie, że najważniejsze jest napisanie odbajerzonego frameworka, na którym zbudują aplikację i na widok którego innym programistom opadnie szczęka. Tak powstał Amarok 2.x. Framework w założeniu miał potrafić wiele. Efekt był i jest taki, że niby wiele potrafi, ale niczego nie robi dobrze: nie potrafi rozpoznać albumów składanek (z wieloma wykonawcami) jako jednego albumu, nie potrafi w żaden sensowny i dobrze wyglądający sposób wyświetlać informacji kontekstowych o ile je znajdzie (co zazwyczaj mu nie wychodzi), nawet playlisty są mniej wygodne i działają gorzej. W dodatku zżera nieakceptowalną ilość pamięci idącą czasami w setki MB (podejrzewam, że ma wycieki pamięci).

Na szczęście powstał projekt Clementine. Jego twórcy uznali, że najważniejsza jest stabilność działania aplikacji i wygoda użytkowania. Wzorowali się na starym Amaroku i wyszło im znakomicie. W wersji 1.0.1 wszystko działa grająco i lepiej niż w Amaroku serii 1.x. Co dostaje użytkownik Clementine?
  1. Bibliotekę mediów, która poprawnie rozpoznaje albumy i jest wygodna (używanie jej jest nieobowiązkowe).
  2. Wyszukiwarkę utworów, która może również szukać w kilku popularnych usługach internetowych.
  3. Wygodny i działający dostęp do informacji o artyście, utworze, do tekstów piosenek.
  4. Wygodne tworzenie playlist z możliwością otwarcia kilku jednocześnie (w zakładkach).
  5. Niewielkie i w pełni akceptowalne wykorzystanie pamięci (50-60 MB na tak zaawansowaną aplikację to nie jest dużo).
Dla mnie nadszedł już czas by pożegnać się z Amarokiem, który bardziej przypomina potwora Frankensteina niż aplikację rzeczywiście nadającą się do używania.

wtorek, 15 maja 2012

Mściciele (The Avengers)

Nie znałem wcześniej komiksowej serii "Avengers" Marvela, ale pomysł połączenia wielu superbohaterów w jednej opowieści jest ciekawy. Interakcja między tyloma osobami o silnym charakterze ma duży potencjał by iskrzyć humorem i ciekawymi sytuacjami.
Udało się to dobrze oddać w filmie. Dialogi pomiędzy bohaterami Marvela skrzą humorem (w szczególności w obecności Iron Mana). Na pochwałę zasługuje też obsada, która w większości jest taka sama jak we wcześniejszych ekranizacjach komiksów Marvela. Są też nawiązania do poprzednich ekranizacji (m. in. Thora, Iron Mana), dzięki czemu czuje się, że te wszystkie filmy to jeden świat. Oczywiście Ci, którzy oczekują przede wszystkim efektownej akcji nie zawiodą się na tym filmie.

Ale to wg mnie już wszystkie zalety tego filmu. Czas zatem na wady. Przede wszystkim, po raz kolejny, zmuszono mnie do oglądania zrobionego na siłę, słabego 3D. Strasznie mnie drażni, że producenci wymuszają kręcenie filmów w 3D na reżyserach, którzy tego nie czują i którzy robią to po prostu źle. Obejrzałem film w najlepszej w Gdańsku sali z projektorem 3D i mimo tego przez dużą część filmu obraz był po prostu męczący. Film, który od początku nie był planowany jako film 3D, tylko później jest konwertowany do tego formatu wygląda po prostu źle. Zbyt szybkie ujęcia, stosowanie nieostrego obrazu nie sprawdzają się w 3D. Żałuję, że nie było dostępnej wersji bez tego zbędnego bajeru.
Mniejsze wady to przewidywalna fabuła, oraz dosyć nużące wprowadzenie. Rozumiem, jednak że trzeba było przedstawić wszystkich bohaterów, a przy tej ilości to musi trwać.

Jeśli ktoś ma ochotę na przyzwoite kino o superbohaterach to polecam "Avengers". Nie powinien się zawieść, ale też niech nie oczekuje tutaj niczego rewolucyjnego. I jeśli tylko w pobliżu grają wersję 2D, to zalecam wybranie tej wersji.

P.S. Marzę sobie, by producenci filmowi podejmowali z góry decyzję, że film ma być kręcony w 3D, a nie później w celu wyciągnięcia większej kasy za bilety. Efekt 3D jest znakomitym narzędziem filmowym w rękach świadomych i umiejętnie obchodzących się z tą technologią reżyserów. Szkoda, że tylko 3 aktorskie filmy jakie widziałem, oceniam jako dobrze zrobione w 3D (Avatar, Tron: Dziedzictwo, Transformers 3).