czwartek, 21 lutego 2019

Mother!

(Tekst może zawierać spoilery)
Jest wiele horrorów o nawiedzonym domu. Większość z nich jest do siebie podobna i można dojść do wniosku, że trudno tutaj coś oryginalnego wymyślić. A jednak Darrenowi Aronofsky'emu to się udało w filmie "Mother!".
W typowym schemacie horrorów o nawiedzonych domach spokojna rodzina wprowadza się do takiego domu, w którym z czasem zaczynają się dziać zdarzenia nadprzyrodzone, najczęściej ktoś zostaje opętany a na koniec jest dużo walki o przetrwanie i czasami zdradzenie tajemnicy domu. Czasami zło zostaje pokonane a czasami nie - ale nie zmienia to znacznie schematu opowieści.

Film "Mother!" wyłamuje się z tego schematu na wiele sposobów. W typowym horrorze bohaterom grozi przede wszystkim fizyczne niebezpieczeństwo. W filmie Aronofsky'ego niebezpieczeństwo jest w praktyce czysto emocjonalne. Cała groza w tym filmie tworzy się na poziomie głębokiej empatii do głównej bohaterki.
Ażeby uzyskać efekt większego przywiązania i zrozumienia bohaterki reżyser przez cały film (poza dwiema scenami) pokazuje świat z punktu widzenia bohaterki. Kamera cały czas jej towarzyszy. Widzimy i wiemy tylko tyle co ona. Nie mamy wglądu w jej myśli (poza kilkoma symbolicznymi wizjami) ale dzięki znakomitemu aktorstwu Jennifer Lawrence dobrze wiemy co nasza (bezimienna) bohaterka czuje.

Wyjątkowa w tym filmie jest przemoc (typowa cecha horrorów) - tutaj to przemoc emocjonalna. Nie są to żadne wymyślne tortury. Są to rzeczy, które wydają się wprost banalne. Uczucie grozy i niebezpieczeństwa powoduje zakłócenie spokoju domowego przez obcych ludzi - niechcianych gości. Przy czym należy dodać, że są to goście niechciani przez bohaterkę. Jej mąż chętnie widzi ich we wspólnym domu. Do tego należy podkreślić, że Ci goście też nie są osobami, które w bezpośredni sposób sprawiają zagrożenie. Są po prostu irytujący przez swoje wścibstwo, nieposzanowanie prywatności i zwyczajów gospodarzy (bohaterki). Zachowują się beztrosko, bezczelnie jakby to był ich dom. Ale jednocześnie nie wydają się tego robić celowo.
Jednak dla naszej bohaterki jest to poważne naruszenie spokoju, którego nie może zaznać gdy tego potrzebuje. Co gorsze nie ma możliwości by pobyć we dwoje z mężem a jest to dla niej niezwykle ważne. Ona bardzo kochając męża potrzebuje takiej intymności bycia razem, tylko we dwoje, ale jest tego pozbawiona.
Co więcej, w sytuacjach konfliktowych, mąż bierze stronę gości a nie swojej żony. Nie chce też wyprosić ich z domu, mimo próśb żony. Jest to bardzo bolesna zdrada emocjonalna: brak oparcia w ukochanym w momencie gdy się tego bardzo potrzebuje. On, będąc pisarzem, tłumaczy to szukaniem inspiracji. Od dawna nic nie napisał i wydaje się desperacko szukać każdego możliwego źródła natchnienia.

W połowie filmu Ona zachodzi w ciążę, On znajduje inspirację. Kiedy jest blisko porodu On znów jest uwielbianym pisarzem, który z chęcią rozmawia ze swoimi fanami. Następuje wtedy eskalacja wcześniejszej sytuacji: brak spokoju domowego, tak potrzebnego bohaterce przed porodem i brak wsparcia męża. Zaczynają się dziać rzeczy nadprzyrodzone tylko potęgujące to przerażające, duszące uczucie. Z każdym raniącym bohaterkę zdarzeniem jej serce twardnieje, umiera (w znaczeniu uczuciowym)...

Po filmie można zadać sobie pytanie, czy do aktu twórczego rzeczywiście potrzebne są tak intensywne emocje? Czy trzeba je "wysysać" z innych?

Nie napiszę dokładnie o tym jaka nadprzyrodzona istota/moc objawia się na koniec. Jedno jest pewne: jej motywy są tak samo oryginalne (w kontekście horroru o nawiedzonym domu) jak i cały, znakomicie napisany, wyreżyserowany i zagrany film.

Film nie miał dobrych ocen widzów, nie zebrał też bardzo licznej publiczności. Pozostaje mi zgadywać, że dlatego, że typowy widz krwawych horrorów nie jest przyzwyczajony do ambitniejszego kina i prawdopodobnie nie potrafi być empatyczny na tak wysokim poziomie jaki jest wymagany by w pełni odebrać i zrozumieć film "Mother!". Poczucie grozy przez większość filmu jest tak subtelne i przyczyna jej istnienia tak pozornie banalna, że większość ludzi pewnie mogłaby machnąć na to ręką. W końcu nie często zdarza się obejrzeć horror o zakłócaniu spokoju domowego... Różnica oczekiwań wobec typowego horroru względem tego co ten film prezentuje jest ogromna.