czwartek, 21 stycznia 2016

Gwiezdne wojny VII: Przebudzenie mocy (a może raczej niemocy)

Po obejrzeniu najnowszej części "Gwiezdnych wojen" długo zastanawiałem się czy ten film mi się właściwie podoba i czy to w ogóle dobry film. Zastanawiałem się jak na moje wrażenia wpłynęły oczekiwania itp. Po długich przemyśleniach doszedłem do wniosku, że część VII "Gwiezdnych wojen" to co najwyżej przeciętny film. W dodatku doszedłem do wniosku, że wolę części I-III niż część VII.

Wiem, że części I-III nie były bardzo udanymi filmami ale przynajmniej George Lucas starał się opowiedzieć w nich coś nowego, a nie tylko odgrzać stary kotlet tak jak to robi część VII. Siedząc w kinie nie przeżyłem żadnego zaskoczenia a fabułę VII byłem w stanie przewidzieć bez pomyłki na kilka do kilkunastu minut wprzód! Przecież scenariusz VII to tylko kalka scenariusza IV części. Do tego dodano stylizację na uwielbiane przez fanów części IV-VI. Tak jakby cały ten nowy film próbowano na siłę, niezgrabnie i zbyt mocno upodobnić do trylogii IV-VI. W dodatku w tej historii nic ciekawego się nie stało. Nie przeżyłem z bohaterami żadnej ciekawej podróży ani nie wyłapałem żadnego wartościowego przesłania poza klasyczną i prostą walką dobra ze złem.

W częściach I-III Lucas przynajmniej próbował przekazać swoje niegłupie przemyślenia na temat tego jak wykorzystać dobrego człowieka i jego troskę o bliskich, by wzmacniając w nim poczucie zagrożenia przemienić w osobę postępującą źle i swoją marionetkę. Poza tym pokazał też jak łatwo można zniszczyć od środka demokrację i wolność ludzką  - temat ciągle bardzo aktualny.

W częściach IV-VI tematy były mniej ambitne - była to też zwyczajna walka dobra ze złem ale przynajmniej te części nie były łatwo przewidywalne a zmiany bohaterów i podróż zewnętrzna i wewnętrzna były ciekawą przygodą.

Podsumowując trylogie I-III i IV-VI były spojrzeniami na dobro i zło. IV-VI - to spojrzenie młodego człowieka, który nie doszukuje się niuansów i szarości w otaczającym go świecie. Widzi jednoznaczne dobro i zło i wie, że by czynić dobro trzeba się często poświęcić. I-III to już spojrzenie dojrzałego człowieka. Problem w tym, że często dojrzali ludzi nie potrafią swojej mądrości przekazać w atrakcyjny sposób młodym - taki sposób, który nie będzie się wydawał zbyt moralizatorski ani nie trąci trochę śmiesznością. I myślę, że z tego powodu części I-III nie udały się tak dobrze jak IV-VI - miały przedstawiać tematy bardziej złożone i jednocześnie być atrakcyjne dla młodego widza. A to bardzo trudna sztuka.

Wracając jeszcze do remake'u części IV czyli do części VII. Ten film uważam za słaby jeszcze z tego powodu, że w ciągu ostatniego roku oglądaliśmy w kinach 4. część "Parku Jurajskiego" (też tak naprawdę remake), 5. część "Terminatora" (też tak naprawdę remake) i kilka lat temu "Star Treka" (też tak naprawdę remake). I w tych przypadkach to się udało. Te filmy oglądałem z zaciekawieniem i nie były tak boleśnie przewidywalne jak część VII.