piątek, 1 lipca 2011

Opener - dzień 1.

Tym razem nie mogę narzekać na organizację. Dotarłem sprawnie, opaski dostałem w kilka chwil i obydwie w jednym miejscu (festiwal+SKM). Miasteczko bez większych zmian. Wydaje mi się, że w zeszłym roku jedzenie było ciekawsze. Za to w tym roku, jeśli ktoś lubi było koło młyńskie. Z ciekawostek jest też "silent disco". Polega to na tym, że każdy uczestnik dostaje słuchawki i może przełączać się między dwoma, grającymi jednocześnie DJ-ami. Z zewnątrz widać stado ludzi w słuchawkach podskakujących w ciszy. Ale to i tak nie moje klimaty. ;-)

Znacznie poprawiła się scena namiotowa. Była w tym roku większa i bardziej otwarta co poprawiło akustykę względem zeszłorocznej. W końcu dało się sensownie słuchać zespołów na scenie namiotowej.

Wczorajsze zespoły, które widziałem i słyszałem (moja prywatna, zależna od mojego gustu opinia nie oceniająca muzyki):
  • Pustki - nie porwali mnie jak i większości publiczności, słabo im szło śpiewanie, muzycznie w ogóle mnie też nie urzekli.
  • The Twilight Singers - miłe zaskoczenie dla mnie. Grali taki typ rocka jaki mi najbardziej odpowiada, dobrze zaaranżowany (poza standardem czyli gitary, bas, i perkusja - skrzypce i klawisze). Szkoda, że grali dosyć krótko (niewiele ponad godzinę).
  • The National - widziałem tylko fragment. Byli w porządku.
  • Coldplay - wczorajsza główna gwiazda miło mnie zaskoczyła. Spodziewałem się, że będą smęcić cały koncert, ale okazuje się, że potrafią też żywo grać. Dodatkowo mieli przygotowany przyzwoity show: wizualizacje, wielokolorowe lasery, fajerwerki. Jak idę na koncert to lubię, gdy jest efektownie zwizualizowany i ten takim był.
Przy wychodzeniu z festiwalu byłem zmuszony słyszeć ostatni wczorajszy zespół, o którym mogę napisać jedną pozytywną rzecz: ich nazwa dobrze reprezentuje ich muzykę: "Simian Mobile Disco".

Dziś najbardziej jestem ciekaw zespołu Pulp. Wiem, że to kolejna wykopana skamielina, ale zawsze ich lubiłem a w szczególności ich teksty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz