W ramach powtórki z rozrywkozaurów obejrzałem ponownie drugi "Park Jurajski". Przypomniałem sobie wszystko co głosili wtedy krytycy i przypomniało mi się dlaczego mieli rację. Czasami człowiek się zastanawia jak to możliwe, że Ci sami ludzie potrafią raz zrobić dobry film a następnym razem dobre pozostają tylko efekty specjalne.
A "Park Jurajski 2" cierpi oczywiście na standardowe problemy sequeli: scenarzysta sequela odpowiada na pytanie "co się ludziom podobało w poprzedniej części?" a potem wstawia tego 10 x razy więcej w nowym scenariuszu. Zatem mamy znów T-Rexa, który znowu przewraca i zwala samochód w przepaść, znowu je i rozrywa ludzi (widok na majtające nogi z paszczy). Poza tym ponownie mamy velociraptory, które znowu polują na ludzi w budynkach parku ale by nie być zbyt wtórnym, to również wysoką trawę wykorzystują do miłego posiłku na homo już nie sapiens. Mamy znowu chorego dinozaura (dla odmiany mięsożernego), którego ratuje główna postać kobieca...
A na koniec mamy powtórkę z "Godzilli" o czym przypominają nam uciekający ulicą Japończycy. ;-)
Podsumowując - film taki sobie. Ale jak ktoś lubi popatrzeć na dinozaury to dla odmiany od Discovery może popatrzeć na nie w wersji hollywodzkiej. Mimo tych krytycznych słów, ponowne obejrzenie drugiej części nie uważam za czas stracony - byleby zbyt często tego nie robić. ;-)
A "Park Jurajski 2" cierpi oczywiście na standardowe problemy sequeli: scenarzysta sequela odpowiada na pytanie "co się ludziom podobało w poprzedniej części?" a potem wstawia tego 10 x razy więcej w nowym scenariuszu. Zatem mamy znów T-Rexa, który znowu przewraca i zwala samochód w przepaść, znowu je i rozrywa ludzi (widok na majtające nogi z paszczy). Poza tym ponownie mamy velociraptory, które znowu polują na ludzi w budynkach parku ale by nie być zbyt wtórnym, to również wysoką trawę wykorzystują do miłego posiłku na homo już nie sapiens. Mamy znowu chorego dinozaura (dla odmiany mięsożernego), którego ratuje główna postać kobieca...
A na koniec mamy powtórkę z "Godzilli" o czym przypominają nam uciekający ulicą Japończycy. ;-)
Podsumowując - film taki sobie. Ale jak ktoś lubi popatrzeć na dinozaury to dla odmiany od Discovery może popatrzeć na nie w wersji hollywodzkiej. Mimo tych krytycznych słów, ponowne obejrzenie drugiej części nie uważam za czas stracony - byleby zbyt często tego nie robić. ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz