środa, 17 listopada 2010

Dlaczego "Uncharted" jest słabszy niż "Tomb Raider" i dlaczego jest słabym materiałem na film

Skończyłem niedawno pierwszą część "Uncharted". Moje wrażenia po przejściu gry pozostały takie same jak po kilku pierwszych godzinach: rozczarowanie. Naczytałem się dużej liczby opinii jaka to znakomita gra, w jaki ciekawy i kinowy sposób zaprezentowana, ale ja nic takiego w tej grze nie poczułem.
Rozpocznijmy od treści: historia jest przeraźliwie banalna. Nie do końca legalnie działający poszukiwacz trafia na wskazówki, pozwalające odnaleźć starożytny artefakt. Przeszkadzają mu w tym źli przestępcy a dodatkowo artefakt okazuje się przeklęty. Krótko mówiąc standard w tej dziedzinie. Niestety przedstawiony w tej grze wyjątkowo sztampowo, krótkimi, nudnymi filmikami.
Spowodowało to moje duże zdziwienie gdy niedawno przeczytałem na serwisie Gry On-Line oburzony artykuł (i oburzone komentarze czytających), że spece z Hollywood planujący zekranizować tę grę uważają, że gra jest co najwyżej zaczątkiem fabuły i wiele trzeba wymyślić od nowa. I niestety spece z Hollywood mają rację. Fabuły w tej grze starczyłoby co najwyżej na 15 minut marnego filmu. Oczywiście najlepszym wyborem byłoby nie filmowanie w ogóle tej gry, ale to już całkiem inna sprawa.
Rozgrywka w "Uncharted" jest bardzo monotonna. Przez większość gry krąży się w kółko po tych samych, w rzeczywistości niewielkich ruinach i strzela z ukrycia do dziesiątek wrogów, którzy gdyby zamiast polować na naszego bohatera szukali skarbu, to powinni go znaleźć kilka razy szybciej od głównego bohatera. A sam skarb jest znajdowany praktycznie przypadkiem, ponieważ w grze nie ma zbyt wielu zagadek a'la Indiana Jones, a większość z tych co jest sprowadza się do strzelenia np. w linę. Już Kratos (z "God of War") musiał rozwiązać więcej łamigłówek.
Poza tym w tej grze człowiek czuje się bardzo ograniczony. Co chwilę za bohaterem zamykają się jakieś drzwi ograniczając mocno możliwości zwiedzania. Zabłądzić się nie da... Nawet taka gra akcji jak "Devil May Cry" (3 i 4) pozwalają praktycznie w każdym momencie przeczesywać w tę i z powrotem cały wcześniej odkryty teren.
Z tych powodów nie rozumiem skąd tyle zachwytów nad grą "Uncharted" i ciągłe narzekania nad serią "Tomb Raiderów".
Może kolejne części serii z Larą Croft nie popychają przemysłu gier do przodu rewolucyjnymi pomysłami, ale stosunek walki do zwiedzania i do rozwiązywania zagadek w "Tomb Raiderach" zawsze bardzo mi odpowiadał (i wierzę, że nie tylko mi). Dodatkowo ostatnie 3 części miały ciekawą, trzymającą w napięciu fabułę (jak na grę). Mało tego, Lara zawsze miała dużą wolność poruszania się. Gubienie się i szukanie drogi to przecież również część przeżyć gracza w takich tytułach. Poza tym dowolna część "Tomb Raidera" zawiera w sobie od 5 razy więcej różnorodnych lokacji do zwiedzania niż "Uncharted 1"...
Pozostaje mi czekać na następną część "Tomb Raidera", z nadzieją, że nie zechcą za bardzo wymyślać na nowo systemu gry. Czasami mam ochotę pokręcić się po ciekawie wyglądających ruinach i porozwiązywać zagadki od czasu do czasu walcząc z wrogami (byle nie za dużo). I naprawdę nie oczekuję tu żadnych rewolucji...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz